4
Początek wojny w Gruzji
1 września 2008 * Kurier Galicyjski
PRZERWANE WAKACJE
PIOTR JANCZAREK
kortuje nas policyjny radiowóz.
tekst i zdjęcia
Na rogatkach stolicy ludzie ma
chają na pożegnanie swoim
W czwartek, 7 sierpnia, sie
krewnym i polskim przyjacio
dzimy w pociągu, który za
łom. Wyjeżdżamy z ciężkim
Po południu wyjeżdżamy z
chwilę odjedzie z dworca w
sercem, nie wiem, jakie uczucie
hotelu. Mimo że sytuacja po
Tbilisi do Baku. Przez sąsiedni
jest najsilniejsze: wściekłość, że
garsza się, taksówkarz jest dob
peron przejeżdża transport
można tak po prostu najechać
rej myśli: Wszystko, co mieli
wojskowy: czołgi, samochody,
i bombardować inne państwo,
zniszczyć, już zniszczyli, więc
quady, uśmiechnięci żołnierze
czy też współczucie dla ludzi,
może jutro się uspokoi. Kiedy
w nowych mundurach, odpo
którzy tu zostali. Dla nich widok
jedziemy reprezentacyjną ulicą
wiadający na pozdrowienia
pasażerów stojących na pero
nie. Wtedy jeszcze nie wiedzie
liśmy, że to zapowiedź tragedii
Gruzji i naszych kłopotów.
Następnego dnia otrzymu
jemy niepokojące sms y z kraju.
W Azerbejdżanie niewiele
można się dowiedzieć. W tutej
Tbilisi
szej telewizji wydarzeniem dnia
Sporo ludzi na ulicach, w tym
jest wizyta prezydenta Ihama
i z niepokojem patrzą w niebo.
wielu z aparatami fotograficz
Alijewa u azerskich olimpijczy
Pan Konstantin wraz z nową
nymi, pełne są kościoły, przed
ków w Pekinie. Azerowie, z któ
żarówką, przynosi nam do po
parlamentem grupki demon
rymi rozmawiamy, uspokajają: –
koju najświeższe informacje, nie
strantów, którzy zażarcie kłócą
To tylko graniczne potyczki, nie
jest dobrze, konflikt się rozsze
się między sobą. Zaglądamy
macie się czego obawiać.
rza. Idziemy na kolację do na
do kafejki internetowej, jest
W sobotę wieczorem, kupu
szej ulubionej restauracji, znów
Opustoszały ulice Tbilisi i zawsze pełne kawiarnie
pełna. – Mnie oczien stydno –
jemy bilety do Tbilisi i wyruszamy
prawie wszystkie stoliki zajęte,
tłumaczy się komuś przez te
w powrotna drogę. Wczesnym
Kto mógł, wyjechał
Rustawellego, gdzie ruch jest
obcokrajowców, ewakuują
lefon po rosyjsku młody chło
rankiem pociąg dojeżdża na
znacznie mniejszy niż zazwy
cych się z ich kraju, niczym z to
na wieś.
czaj, nasz kierowca tłumaczy: –
nącego okrętu, musiał być
Kto mógł, wyjechał na wieś.
szczególnie przygnębiający.
ale obcokrajowców jest już
Pod ambasadą zbierają się
Smutne to tym bardziej, że trud
mniej. Jemy chinkali, szaszłyki,
„uchodźcy”, jest ambasador
no nie polubić Gruzji i Gruzinów.
popijamy to wszystko znakomi
tym winem. Miasto jest oświet
Wyjeżdżamy z ciężkim sercem, nie wiem jakie
lone jak zawsze, wieża telewi
zyjna mieni się kilkoma kolorami,
uczucie jest najsilniejsze: wściekłość, że można
dwudziestometrowej wysokości
tak po prostu najechać i bombardować inne pań
pomnik Matki Gruzji czuwa nad
stwo, czy też współczucie dla ludzi, którzy tu zostali.
miastem, wznosząc miecz na
wrogów i oferując wino przyja
i personel placówki. Zebrało się
Jesteśmy na granicy armeń
ciołom. Na rogach ulic stoją
łącznie około 80 osób, oprócz
skiej, formalności wizowe załat
policjanci, większe siły i samo
Polaków są Gruzini mieszkający
wiają pracownicy ambasady
chody strażackie poupychane
w Polsce, Czesi i Ukraińcy, któ
z Armenii, tu też wszystko idzie
są w wąskich uliczkach, tak
rymi zaopiekowała się polska
bardzo sprawnie. Za przejściem
jakby nie chcieli psuć nastroju
granicznym są już autokary
Przed odjazdem. Okolice ambasady polskiej
z Niemcami i Amerykanami.
Wyjazd Polaków z Gruzji finan
granicę. Po stronie gruzińskiej
pak. Wstępujemy na lunch,
suje w całości polski rząd. Ame
grupki mężczyzn w mundurach
restauracja jest pełna, sporo
rykanie mają zapewniony tylko
zawzięcie dyskutują. Podjeżdża
obcokrajowców.
dojazd do Erewania za 35 dola
cywilny opel, mężczyźni z ba
Po południu jedziemy auto
rów od osoby, dalej muszą ra
gażnika wyładowują kałaszni
busem na lotnisko. Nie wszystkie
dzić sobie sami.
kowy dla mundurowych. – Nie
połączenia lotnicze zostały
Nad ranem dojeżdżamy do
znajem, ujediem ili niet, tam
zawieszone. Przed chwilą odle
Erewania, nocujemy w hotelu.
wojna – mówi zrezygnowana
ciał samolot do Tel Awiwu,
Około południa wyjeżdżamy
azerska konduktorka. W pocią
grupa pasażerów czeka na lot
na lotnisko, odlatujemy przed
Pytam strażnika granicznego o sytuację w kraju.
północą armeńskiego czasu
(plus 3 godziny). – Psychologist,
– Niedobrze – odpowiada. Rosjanie zbombardo
what for? – dziwi się Anglik, gdy
wali Gori.
młoda kobieta w kamizelce
PCK, oferuje swoją pomoc. –
gu zrobiło się pusto, mało kto
do Kijowa. Samolot ze stolicy
ambasada i Francuzi. Przyjeż
Polish ambassy in Tbilisi ok. –
spacerującym po ulicach miesz
jedzie do stolicy. Pytam strażni
Ukrainy przybywa z niewielkim
dżają ekipy telewizyjne i foto
podnosi kciuk do góry i zasypia.
kańcom miasta i turystom. Funkcjo
ka granicznego o sytuację
opóźnieniem. Ludzie oczekują
reporterzy. Pakujemy się do
Na lotnisku wojskowym w War
nariusze nikogo nie legitymują,
w kraju. – Niedobrze – odpo
w hali przylotów. Nagle zaczyna
czterech małych miejskich
szawie lądujemy o północy
nie ma też godziny policyjnej.
wiada. Rosjanie zbombardo
się zamieszanie, ktoś wbiega
autobusów, miejsca jest dość,
polskiego czasu. Czekają na
W środku nocy budzi nas
wali Gori. – Ale wyjeżdżać z Gru
do hali, gdzie pasażerowie
ale podróż mało komfortowa.
nas autokary, noclegi dla chęt
huk, drżenie szyb i ryk samolotu.
zji nie trzeba – uspokaja.
odbierają bagaże, ktoś kogoś
Organizacja wyjazdu jest zna
nych i kolacja, przygotowane
Rosjanie bombardują jakieś
W Tbilisi niedzielnym rankiem
popędza. Policjanci wskazują
komita, nie ma śladu zamiesza
przez strażaków, straż graniczną
cele w Tbilisi i okolicach. Rano
życie toczy się normalnie, na
ludziom wyjścia, po czym sami
nia, czy bałaganu, pracownicy
i żołnierzy. Rozchodzi się wia
dzwonimy do polskiej ambasa
podmiejskich bazarach, uli
się ewakuują. Mówią coś o bom
ambasady uprzejmi i pomocni,
domość, że zawarto pokój
dy. Organizują wyjazd do Polski
cach, w metrze. Ludzie jednak
bie. Po chwili wszyscy wycho
na drogę przygotowano pro
w Gruzji. Wiele osób jest jednak
przez Erewań, trzeba się zare
jacyś inni, nikt się nie uśmiecha,
dzą na plac, bez wielkiego
wiant i wodę.
sceptycznych, jeśli chodzi
jestrować i być o 16.00 przed
w sklepach pakują zakupy
pośpiechu i śladów paniki.
Wyruszamy o 17.00, na czele
o szczerość rosyjskich dekla
ambasadą. Na śniadaniu w ho
i czym prędzej biegną do
Bomba już wybuchła, Rosjanie
konwoju do samej granicy es
racji.
telu spotykamy dwóch Francu
domu z gazetą przed nosem.
zrzucili ją na sąsiednie lotnisko
zów, nie bardzo wiedzą co robić,
W hotelu siadamy przed tele
wojskowe, niedaleko budynku
w swojej ambasadzie niczego
wizorem w holu, nadają wiado
dworca lotniczego widać kłęby
mości, właściciel i recepcjo
„Mnie oczien stydno” – tłumaczy się komuś
nistka objaśniają, co się dzieje.
– Będzie dobrze, świat nas nie
przez telefon po rosyjsku młody chłopak.
zostawi – podsumowuje sytu
nie mogą się dowiedzieć. Ra
ację pan Konstantin. Oboje
białego dymu. Wsiadamy do
dzimy im wyjazd do Armenii.
twierdzą, że Tbilisi jest bezpiecz
taksówki, stąd już nigdzie nie
Przed południem wyruszamy na
ne, przecież jutro ma się odbyć
odlecimy. Na niebie wisi woj
ostatni spacer ulicami gruziń
międzynarodowa konferencja,
skowy samolot, wygląda na
Zarząd Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” wspólnie z Za
skiej stolicy. Ruch jest znacznie
ale lepiej stąd się nie ruszać,
transportowy, na jego widok
rządem Krajowym Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” organizują
mniejszy, w uliczce pełnej ka
przynajmniej przez kilka dni. Już
kierowca przyciska mocniej
zbiórkę pieniężną na rzecz Polaków i środowisk polonijnych,
wiarni, restauracji i galerii jest
wiemy, że nic nie wyjdzie z na
pedał gazu.
poszkodowanych w wojnie w Gruzji.Wpłaty prosimy kierować
teraz pusto, tylko w kościołach
szych wczasów w Batumi.
W mieście znów życie toczy
na konto:Bank MILLENIUM S.A.
jest więcej ludzi, niż zwykle. Ale
Wyruszamy do miasta, zwie
się zwykłym trybem, tylko na
Nr konta: 83 1160 2202 0000 0001 1662 4156
w porze obiadowej restauracje
dzamy twierdzę „Narikała” po
odgłos przelatujących samolo
Z dopiskiem: POMOC DLA GRUZJI
znów się zaludniają.
łożoną wysoko na wzgórzu.
tów ludzie podnoszą głowy