dawne kresy
22
30 listopada – 14 grudnia 2009 * Kurier Galicyjski
Wędr Wka szLakiem WspomnieŃ
MAŁgoRzATA ziEMskA
swojej Małej ojczyzny - Woły-
nia, rezygnujemy z wyjazdu do Zba-
By zrozumieć żal, tęsknotę i
raża, Wiśniowca i Tarnopola. Zresztą
wierną pamięć, trzeba odwiedzić
tego dnia spora grupa uczestników
Kresy. Dla grupy Lubuszan o kreso-
naszej wycieczki wyrusza samo-
wych korzeniach taka podróż sen-
dzielnie szlakiem wspomnień. Jedni
tymentalna stała się możliwa dzięki
jadą jeszcze dalej na wschód - w
wycieczce zorganizowanej pod ko-
głąb Ukrainy, inni na południe, gdzie
niec lipca bieżącego roku staraniem
toczy wody rodzinny Zbrucz. My
dwoje pozostajemy w Krzemieńcu.
prezesa Jana Tarnowskiego
przez Towarzystwo Miłośników
Pierwsze kroki kierujemy do pani
Lwowa i kresów Południowo-
ireny sandeckiej, ambasado-
Wschodnich z Zielonej Góry. Ku ro-
ra polskości w krzemieńcu.
dzinnym stronom wieźliśmy nie tylko
Dzięki życzliwości jej ucznia, który
stęsknione, gorące serca, ale i dary
pięknie mówi po polsku i prowadzi
dla polskich szkół we Lwowie i w
nas wprost do pani Ireny, bez trudu
Krzemieńcu.
docieramy do małego domku, w
Z pieśnią „Kiedy ranne wstają
którym niegdyś mieszkał profesor
zorze” wyruszamy o świcie z Zie-
Willibałd Besser. Ogród tonie w zie-
lonej Góry. Zaopatrzeni w lwowskie
leni. Do okien starego dworku za-
śpiewniki nie dostrzegamy setek ki-
glądają wysokie malwy o okazałych
lometrów dzielących nas od celu po-
ciemnobordowych kwiatach. Ledwo
dróży. Ileż w autokarze wspomnień
otworzyliśmy furtkę, do nóg łaszą
o polskich Kresach, nadziei, że bę-
się psy i koty, które znalazły tu mi-
dzie można dotrzeć do znajomych
skę strawy. Pukamy do drzwi zie-
miejsc, spotkać rodzinę, przyjaciół
lonego, oszklonego ganku. Otwiera
Na Cmentarzu orląt Lwowskich
z dzieciństwa i młodości, odwiedzić
opiekunka i córka chrzest-
kościół, w którym brali ślub rodzi-
projektodawców ukazała się postać
Późnym popołudniem docie-
wolę kolejnych pokoleń Polaków, by
na pani ireny - pani Emilia
ce czy przywieźć do kraju choćby
poety spowita w luźno narzucony
ramy do Krzemieńca. W jasnych
to przesłanie realizować. W drodze
Wolanicka. Pytamy żartem, czy
garść ziemi ze swojej Małej Ojczy-
płaszcz. Mistrz w zadumie wsparł
promieniach słońca „rzędem białe
do hotelu z okien autokaru ciekawie
panie przyjmą pielgrzymów z Pol-
zny. W tej przestrzeni wędrówki z
głowę na prawej ręce. Za nim stoi
ukazuje domy, jak perły, szmarag-
oglądamy miasto. Mijamy kolejne
ski, ale już jesteśmy zapraszani do
poszczególnych opowieści wyłania
Geniusz ubrany w zbroję i hełm ze
dami ogrodów przesnute”. Kraina
cerkwie. Hotel „Wika”, w którym no-
saloniku, w którym wita nas pani
się swoista mapa Kresów i ich tra-
spuszczoną przyłbicą. Skrzydłami
Króla Ducha wita nas majestatycznie
cujemy, godny polecenia każdemu,
Irena Sandecka. Długo rozmawia-
giczne losy. Wygnańcy ze Lwowa, z
zdaje się osłaniać siedzącą postać.
w koronie gór: Kułiczówki, Ostrej,
kto zamierza odwiedzić Krzemie-
my o życiu pani Ireny i jej rodziców,
Łucka, Dubna czy Tarnopola dobrze
Płaskorzeźba została umieszczona
Wołowicy, Kalinówki, Osowicy, Krzy-
niec. Wygodne, ładnie urządzone
wspominamy pracowników Liceum
pamiętają każdy bliski sercu kąt.
w owalnej niszy ujętej w obramowa-
żowej, Kępy Krafta, Skał Dziewi-
i dobrze wyposażone pokoiki (jest
Krzemienieckiego, oglądamy albu-
Z kolei potomkowie repatriantów
nie z ciemnego marmuru. Ryzykując
czych, Syczówki, Czerczej i Bony.
telewizor i lodówka) ze schludnymi
my ze zdjęciami. Smakujemy tej
z Wołynia i Podola przypominają
wiele, zaproszono na uroczystość
Położone w głębokim jarze miasto
łazienkami. Z kolei w hotelu „Eden”,
wyjątkowej kresowej serdeczności,
cenne wskazówki, które pomogą
przedstawiciela władz. Oświadczo-
rozciągnęło się wzdłuż głównej ar-
gdzie jemy śniadania i obiadokola-
która nie pozwala wypuścić gościa
rozpoznać rodzinny dom. W bagażu
no mu, że płaskorzeźba przedsta-
terii na trasie Czerniowce - Kijów.
cje, serwują smaczne posiłki. Wie-
z progów domu bez obiadu i słod-
wspomnień z Kresów, na zdjęciach
wia lokalnego poetę, a on dokonał
Autokar zatrzymuje się na parkingu
czorem trudno zasnąć. Nareszcie
kiego poczęstunku, bez dobrego
wyjętych ze starego albumu pozo-
odsłonięcia dzieła, które szczęśliwie
nieopodal kościoła pod wezwaniem
po wizycie w 1992 roku w Central-
słowa na drogę. Tym razem pani
stały przecież ważne punkty orien-
przetrwało do naszych czasów. Z kolei
św. Stanisława. Wkrótce pojawiają
nym Państwowym Historycznym
Emilia prowadzi nas wprost pod
tacyjne: kościół, strażnica KOP-u,
po prawej stronie wejścia widnieją
się w pobliżu chłopcy, którzy ofe-
Archiwum Ukrainy w Kijowie, gdzie
bramę Muzeum Słowackiego. Za-
zamkowa wieża, budynek niegdyś
dwa podłużne, przepiękne obrazy
rując za 1 hrywnę różnej wielkości
oglądałam licealne dokumenty opa-
dbany biały dworek kryje ślicznie
polskiej szkoły. Fragment pięknych,
ze starego licealnego kościoła - ar-
kawałki szaroszkłistego krzemienia,
trzone podpisem Tadeusza Czackie-
urządzone wnętrza. Ekspozycja
a później jakże bolesnych dziejów
chaniołowie Gabriel i Michał. Zatem
mimowolnie przypominają, skąd
go, zrealizowałam marzenie o wizycie
zachwyca zmysłem dekoracji. Waż-
naszego narodu. Młodsi uczestnicy
na te delikatne anielskie oblicza pa-
wywodzi się nazwa miasta. Dzisiaj
w słynnych Atenach Wołyńskich. W
ne są eksponaty; autografy i książki
wycieczki słuchają z uwagą niezwy-
trzyli w modlitwie uczniowie słynnej
ten materiał jest przede wszystkim
myślach zapełniam kręte uliczki wi-
Słowackiego, jego rysunki, portrety
kłej lekcji ojczystej historii. Podróż
Szkoły Czackiego, przed nimi modlił
wykorzystywany do celów budowla-
jące się po zboczach gór postaciami
malarskie członków jego rodziny, ale
nie dłuży się nikomu.
się Juliusz Słowacki. Oto owe „złote
nych, np. do brukowania ulic. Wcho-
uczniów, którzy o świcie zbiegają do
ważne jest też wyjątkowo misterne
Nocleg w Radymnie na północ
archanioły” z wielu jego wierszy. Nie-
dzimy do wnętrza kościoła – jedynej
królującego w centrum Krzemieńca
upięcie firan i zasłon, dobór barw w
od Przemyśla. Nazajutrz trzygodzin-
co dalej konfesjonał z kościoła jezu-
polskiej świątyni, która była otwarta
licealnego gmachu. Pospiesznie
aranżacji poszczególnych pomiesz-
ny postój na granicy. Po jej przekro-
itów, w którym obecnie znajduje się
na Wołyniu po wojnie. Ciemne wnę-
wchodzą po bocznych krętych scho-
czeń, piękne kwiatowe kompozycje
czeniu dzwonki telefonów komórko-
cerkiew prawosławna. Ciekawa jest
trze kryje dla pielgrzyma z Polski nie
dach. Godzina szósta rano. Praco-
rozstawione ze smakiem wśród sty-
wych oznajmiają zmianę operatora.
też historia odwiedzanej przez nas
lada skarby. Gdy oślepione słoń-
wity profesor Willibałd Besser,
lowych mebli. Po obejrzeniu ekspo-
Jeszcze przestawienie zegarków o
świątyni. W kontekście opowieści
cem oczy przywykną do półmroku,
który mieszka blisko szkoły, już
zycji miła niespodzianka - wystawa
godzinę do przodu. Droga wije się
o walce naszych rodaków o polski
z lewej strony wejścia wyłania się
rozpoczął lekcję zoologii dla kursi-
prac malarzy ukazujących Krzemie-
wśród pół i lasów. Nagle zza zakrętu
kościół w Krzemieńcu słowa poety:
piękna płaskorzeźba dłuta Wacława
stów. O siódmej uczniowie wraz z
niec w różnych porach roku. Z przy-
wyłania się potężna jasna budowla
„Lecz zaklinam, niech żywi nie tracą
Szymanowskiego. Nasza prze-
profesorami spotykają się na mszy
jemnością rozmawiamy z gospoda-
na wzgórzu. Zamek w Olesku –
nadziei...” nabierają wyjątkowego
porannej w licealnym kościele, a o
rzem tej małej galerii, przy okazji
wodniczka – pani Mirosława
miejsce narodzin króla Jana III So-
znaczenia. Zasłuchani nie mamy
Butyńska przypomina historię tego
ósmej już zaczynają się zajęcia. Na
poznając różne sekrety związane
bieskiego. Obiekt jest dostępny do
ochoty opuszczać tego tak ważnego
dzieła. Krzemieńczanie bardzo pra-
przerwach chłopcy przechadzają
z samym muzeum. Stąd już tak bli-
zwiedzania i kryje w swoim wnętrzu
dla Polaków miejsca. Jest niedziela,
gnęli w godny sposób uczcić waż-
się grupkami po rozległym dziedziń-
sko do licealnych gmachów. Przez
godną obejrzenia galerię rzeźb i ob-
więc żałujemy, że nie zdążyliśmy na
ną, bo 100 rocznicę urodzin Juliu-
cu. Lekcje trwają nawet do godziny
furtkę w starym murze wchodzimy
razów, między innymi portrety człon-
mszę o godzinie dziesiątej. Można
sza Słowackiego. Właśnie Wacław
dziewiętnastej, kiedy profesor Hipo-
na teren dawnego ogrodu botanicz-
ków rodzin Kamienieckich, Żółkiew-
wtedy spotkać krzemieńczan o pol-
Szymanowski wygrał konkurs na
lit Gerlache kończy wykład na temat
nego. Dzisiaj po wspięciu się na
skich, Daniłowiczów, Sobieskich,
skich korzeniach. Pragnęlibyśmy
projekt pomnika Szopena, który do
wymowy francuskiej. Licealiści wra-
schodki stajemy przy okazałej sali
a także malowidła batalistyczne
też poznać duszpasterza, który
dzisiaj zdobi warszawskie Łazienki.
cają do małych pobielanych dom-
gimnastycznej. Aż trudno uwierzyć,
przedstawiające wiktorię wiedeńską
tak dba o świątynię /właśnie trwa-
Zachwyceni jego pracą krzemień-
ków wśród zielonych sadów, których
że na początku XIX wieku stał tu
Sobieskiego oraz zwycięskie bitwy
ło układanie płyt w przedsionku/ i
czanie udali się zatem do Krakowa.
kilka widzieliśmy z okien autokaru.
dom, w którym przyszedł na świat
jego pradziada hetmana Stanisława
potrafi skupić wokół spraw parafii
Artysta przychylił się do ich prośby,
Zostało ich niewiele w Krzemieńcu.
Juliusz Słowacki. Wówczas było to
Żółkiewskiego. Napisy pod obrazami
nie tylko Polaków, ale i tych, którzy
ale ponieważ poezja Słowackiego
W urokliwej dzielnicy drewnianych
służbowe pomieszczenie przydzielo-
bardzo lakoniczne, ale nikłość opisu
pochodzą z małżeństw polsko-ukra-
była zakazana przez carską cen-
domków hitlerowcy urządzili w cza-
ne rodzinie Teodora Januszewskiego,
wynagradzają ładnie wydane w języ-
ińskich. Niestety telefon księdza nie
zurę, płaskorzeźba przyjechała do
sie wojny getto. Dzielnica spłonęła
zarządcy dóbr licealnych i ojca póź-
ku polskim foldery. Kilka kilometrów
odpowiada. Z żalem opuszczamy
Krzemieńca z Paryża, gdzie wyko-
w trakcie jego likwidacji.
niejszej pani Słowackiej. Po róż-
na północ kolejna posiadłość Sobie-
tę skromną świątynię o przecież
nano odlew z brązu, w kawałkach,
nych perypetiach budynek został w
Nazajutrz wraz z ojcem
skich - Podhorce. Zjeżdżamy na po-
wielkiej mocy, która kryje w sobie
natomiast na skrzyniach napisano,
1923 roku przeznaczony do rozbiórki,
Tadeuszem Marcinkowskim,
łudnie. Wąska droga pnie się wśród
nie tylko pomnik wieszcza i jego
że to fragmenty maszyn. Na miej-
a pani Irena Sandecka wspomniała,
łucczaninem z pochodzenia,
coraz wyższych wzniesień.
przesłanie, ale także niezłomną
scu zmontowano części i oto oczom
że z córką kuratora Marka Piekar-
który przekazał mi miłość do