img
przegląd wydarzeń
8
30 kwietnia – 13 maja 2010 * Kurier Galicyjski
między rzeczyWistością
JUstyna JanCz
rozumu a rzeczyWistością serca
Pamiętam z pierwszych chwil
tylko głuchy, przygniatający ból i coś
jakby na kształt nadziei, że zaraz oka-
że się, że to jakaś pomyłka, że jakiś
koszmar mi się śni, że źle przeczyta-
łam wiadomość, otrzymaną z Polski.
Prowadziłam wtedy, 10. kwietnia, za-
jęcia z języka polskiego dla dzieci w
Dubnie. Wiadomość przysłała mama
– taką wiadomość niebywałą w jej
przypadku, krótką, szorstką, brutalną:
rozbił się prezydencki samolot pod
Smoleńskiem – i zaraz potem następ-
ną: o Boże, wszyscy nie żyją.
Tego momentu chyba nie zapo-
mnę do końca życia. Stałam przed
dziećmi z tym telefonem w ręku, jak
kawał jakiegoś głazu. Jedynie oczy
próbowały zebrać jeszcze raz literki
tragicznego przekazu i ułożyć je w
W Pałacu Prezydenckim
logiczny ciąg tak, aby mózg mógł nor-
malnie odczytać treść. System prze-
ją, wsiadłam do pociągu i ruszyłam
kształcenia, pozycji społecznej (spo-
stał jednak działać. Po prostu zawiesił
do stolicy.
tkałam kilku profesorów, pilotów, stu-
się i w takim stanie przerwałam zaję-
Przyjechałam w nocy i o 3:00
dentów, górników, ludzi interesu) – nie
cia i wyszłam z klasy. Przy drzwiach
ustawiłam się w kolejce do Pałacu
wstydzili się błyszczących od wielkich
wyjściowych z Domu Kultury, gdzie
Prezydenckiego. Wiał jakiś przenikli-
gorących kropel oczu, a patetyczne
pracowałam, dorośli próbowali mnie
wy wiatr, chwilami kropiło, ale o tym
słowa w ich ustach nie brzmiały wcale
zatrzymać, coś mówili, zaprowadzili
się nie myślało – w tej kolejce stali
sztucznie. To był balsam na serce. Zo-
Plac Piłsudskiego, uroczystości żałobne za wszystkie ofiary
z powrotem do tej nieszczęsnej klasy.
ludzie, którzy przyjechali z całej Pol-
baczyłam, że istnieją jeszcze takie rude
katastrofy
Telefon do domu – i ten załamujący
ski, by pokłonić się ostatni raz Tym
owce, które gdzieś tam w świecie na
się głos w słuchawce: Justynka, poka-
Dwojgu, którzy na to zasłużyli, jak
przekór narastającej fali agresji i próby
zują samolot, tam nie ma co zbierać,
usłyszałam od jednego ze stojących.
wyszydzania tego typu postawy próbują
Najbardziej w tych momentach bo-
chwilę w kondolencyjne karby czar-
wszystko potrzaskane w kawałeczki.
Poznałam dwie młode dziewczyny,
walczyć o nieprzemijające ideały.
lało mnie to, że wszędobylskie media
nych atramentowych znaczków swoje
Odwołałam wszystkie zajęcia w sobo-
które specjalnie wynajęły sobie kie-
Po blisko dziesięciu godzinach
w wyrafinowany i wypracowany przez
uczucia i dołączyć je do wielkiej nowej
tę. W niedzielę wyłączyłam telefon.
rowcę i przyjechały z Wrocławia.
stania weszliśmy do Sali Kolumnowej
lata po mistrzowsku sposób skarliły
neomickiewiczowskiej Księgi Narodu
A przecież miałam zaplanowane
Przez cały czas oczekiwania na
Pałacu Prezydenckiego. W kolejce
i spotwarzyły te wydarzenia, ujmując
i Pielgrzymstwa Polskiego.
spotkania z Rodzinami Katyńskimi na
wejście do Pałacu rozmawiałam z rodzi-
zapadła cisza absolutna. Tylko opuch-
powagi uroczystościom żałobnym i w
Kolejny dzień – to Plac Piłsudskiego,
wtorek. I wszystko się rozpadło. Zginęli
ną (dziadek, mama, tato i syn) z Gnie-
nięte obwódki oczu i dziwna czerwień
chwili pogrzebu w Krakowie (gdzie też
uroczystości żałobne za wszystkie ofiary
– pan prezes Federacji Rodzin Katyń-
zna. Ludzie nawzajem częstowali się,
nosów zdradzały kanały ujścia wez-
udało mi się dojechać na czas), bez
katastrofy, biało-czerwony las flag, mo-
skich i prezes Komitetu Katyńskiego.
czym mogli. Harcerze roznosili gorącą
branych w środku uczuć. Oczy zare-
krzty wyczucia i szacunku dla tak bo-
kre słone chusteczki i ten głos Macieja
Osoby, które pozostały, były zmar-
herbatę i kawę. Jakaś warszawianka
jestrowały proporzec z Orłem Białym
lesnych chwil, wylały na uczestników
Łopińskiego, szefa gabinetu prezyden-
twiałe z bólu. Pojechałam do Kraju
przybiegła i rozdawała stojącym nieraz
na trumnie Pana Prezydenta i biało-
morze swojego kiczu dziennikarskiego,
ta: brak słów, żeby wypowiedzieć swój
i zapowiedziałam, że wrócę dopiero
po 17 godzin ludziom jabłka i słodycze.
czerwoną flagę na trumnie Pierwszej
zakłócając nawet ciszę modlitwy przed
ból i żal. Kondukt żałobny z Pałacu do
po pogrzebie Pana Prezydenta, kie-
A te nocne Polaków rozmowy to
Damy. Ktoś zobaczył jeszcze jakieś
pochówkiem Pary Prezydenckiej. Jed-
archikatedry warszawskiej, konna repre-
dykolwiek by się on nie odbył.
można przyrównać chyba tylko do ja-
napisy, tabliczki, wartę. Ale serce
nakże ich komentarze w zderzeniu z
zentacyjna świta ułańska przy trumnach,
W Lublinie spotkałam się z ser-
kichś filomackich zebrań – poruszano
nie koduje obrazami, więc pozostało
rzeczywistością nie mogły wygrać. Bo
werble, rzucane na trumny kwiaty, potem
decznie zaprzyjaźnioną wcześniej
tak ważne kwestie tożsamości naro-
poza nimi, w jakiejś innej przestrzeni
wszak inna jest rzeczywistość rozumu,
Msza święta żałobna w Bazylice Mariac-
panią prezes oddziału lubelskiego
dowej, historii, problemu dojrzałego
ciszy, którą wypełniły bez słów wyspy
kiej z iście królewską oprawą muzyczną,
a inna rzeczywistość serca. A 17. i 18.
Rodziny Katyńskiej. W katastrofie zgi-
życia publicznego. Mówiono wielkimi
zwykłej ludzkiej wdzięczności Parze
dzwon Zygmunta i wystrzały armatnie w
kwietnia 2010 roku cokolwiek dawać
nęli jej wieloletni najwierniejsi przyja-
słowami, łamiącym się nieraz głosem,
Prezydenckiej za służbę Rzeczy-
grodzie Kraka – to łączyło nas, pomagało
pod osąd można było tylko z tego
ciele. Nie miała siły jechać na uroczy-
po prostu, o miłości do Ojczyzny. I ci
pospolitej. Przy wyjściu trzeba było
przetrwać traumę, a nawet jakoś krzepiło
drugiego, nieosiągalnego dla nich w
stości do Warszawy. Pożegnawszy
ludzie – tak różnego autoramentu, wy-
jednak jakoś okiełznać i zamknąć na
i po modlitwie napełniało spokojem.
żaden sposób, pułapu.
msza katyńska W katedrze Łuckiej
z nazwisk, był zapalany od paschału
podziękował w imieniu polskiego rzą-
WłoDzimierz osaDCzy
znicz i stawiany przy ołtarzu. Po kilkuna-
du księdzu biskupowi, duchowieństwu
stu minutach, posadzka przy ołtarzu za-
celebrującemu nabożeństwo, a także
Towarzystwa Kultury Pol-
mieniła się na jednolity płonący dywan,
licznie przybyłym wiernym z Łucka,
skiej w łucku, na 13 kwiet-
jak ten, co przez tyle dni się palił przy
szczerze solidaryzującymi się z żałobą
nia zamówiły mszę św. w in-
Pałacu Prezydenckim i stał się jednym
narodu polskiego.
tencji ofiar Katynia, które po
z symboli żałoby narodowej.
Budujący widok sprawiały obecne
raz 70. wspominamy w tym
Okolicznościową homilię wygło-
przy ołtarzu sylwetki duchownych w
roku. Dramat, który od razu
sił wielki przyjaciel tutejszej parafii,
charakterystycznych strojach wschod-
został określony przez ludzi
a także całej diecezji – niestrudzony
nich księży obrządku greckokatolickiego
jako „Katyń-2”, skorygował
ks. prałat Andrzej Puzon, proboszcz z
– proboszcza miejscowej parafii – o. in-
wcześniejsze plany. Licznie
fułata Romana Beheja oraz przełożone-
Hrubieszowa. Ks. bp Trofimiak, zabie-
zgromadzeni we wtorkowy
go miejscowego klasztoru oo. Bazylia-
rając słowo odkrył zebranym tajemnicę
wieczór wierni, ogarniali swą
nów – o. Terentija. Poza koncelebrą, w
– ks. Puzon, jako kapelan wojskowy,
modlitwą tragicznie zmarłych
pierwszych ławkach, a także w stallach
pułkownik, aż do Wielkiego Czwartku
w katastrofie lotniczej Parę
przy ołtarzu jednoczyli się w modlitwie
włącznie, znajdował się na liście pa-
PrezydenckąLecha i ma-
sażerów prezydenckiego samolotu,
za ofiary katastrofy 10 kwietnia i ludo-
prof. Mirosława Kalinowskiego oraz o.
modlitwy – ostatniej przysługi, jaką ze-
rię Kaczyńskich wraz z 94.
bójstwa sprzed 70. lat przedstawiciele
udającego się 10 kwietnia do Katynia.
prof. Ireneusza Ledwonia – prodzieka-
brani w kościele mogli oddać tragicznie
współtowarzyszami lotu na
Kościoła prawosławnego.
Tylko na prośbę przedstawicieli rodzin
na Wydziału Teologii KUL. Pod brzmie-
zmarłej Elicie Narodu.
uroczystości do Katynia.
O tym, że dla ludzi wierzących na-
Katyńskich odstąpił on swej miejsce
nie doniosłego requiem rozpoczęła się
Na jednym z krzyży, przy ołtarzu,
Wraz przybyłym z diecezji łuckiej
wet tak straszny cios nie powinien być
dla tych, którzy lecieli po raz ostatni
przepasany kirem portret Prezydenc-
doniosła Msza św. przy udekorowa-
duchowieństwem, liturgię Mszy św.
podstawą do rozpaczy i niekończącego
pożegnać się ze swymi krewnymi spo-
kiej Pary. Ksiądz kanonik Jan Buras –
nym, jako symboliczny cmentarz, oł-
celebrował ordynariusz bp Marcjan
się smutku oznajmiła wielkanocna pie-
czywającymi w podsmoleńskim lesie.
wikariusz generalny diecezji łuckiej po
tarzu. Liczne krzyże, płonące znicze,
Trofimiak. Była na uroczystościach
śń-hymn na cześć „Zwycięscy śmier-
W mowie okolicznościowej, wygło-
kolei odczytywał nazwiska wszystkich
fioletowe ornaty duchownych, smętny
w Łucku reprezentacja Katolickiego
ci”, która majestatycznie zabrzmiała
szonej w końcu Mszy św. Konsul Ge-
zmarłych. Wydawało się, że liście tej nie
głos organów – wszystko to tworzyło
Uniwersytetu Lubelskiego w osobach:
na zakończenie tej uroczystości.
neralny RP w Łucku – Tomasz Janik
będzie końca. Po odczytaniu każdego
niepowtarzalną atmosferę skupienia i
dziekana Wydziału Teologii KUL – ks.