img
Ludzkie dzieje
18
30 kwietnia – 13 maja 2010 * Kurier Galicyjski
Humoreska
„strzeże mnie b G ojciec”
Wszystko
przez
jako kierowca trafił do Czarnobyla.
HaLina PłUgator
Otrzymawszy wysoką dawkę na-
tekst i zdjęcie
promieniowania, mężczyzna konty-
te pyŁy
nuował pracę za kółkiem. Po mie-
tak uważa 75-letni Pe-
siącu od powrotu poczuł osłabienie,
tro tymczuk, pochodzący
zaczęły mu drżeć ręce, pogarszał
z przykarpackiej wsi Bele-
miKołaJ oniszCzUK
się wzrok, paliło w gardle. Pewne-
luja. Lekarze kilkakrotnie
Wbrew ostrzeżeniom aerosyn-
go razu Petro stracił przytomność,
skazywali go na śmierć.
optyków, żeby „nie latać”, bo pyły is-
prowadząc samochód. Dostał skie-
zapalenie korzonków ner-
landzkie świat „zapyliły” – postanowi-
rowanie do sanatorium. Tam trochę
wowych, chore nerki (jedną
liśmy z Wackiem „oblecieć” parę ba-
podreperował zdrowie i… znów po-
lekarze musieli usunąć),
rów, żeby się uwolnić od „pyłowych”
jechał do ukraińskiego piekła atomo-
a potemmarskość wątroby.
koszmarów. Taki nasz, słowiański
wego. Stamtąd przywieziono go do
z takim „bukietem” schorzeń
środek i sposób na odpylenie. Trady-
domu półżywego.
bohater naszej opowieści
cja – rzecz święta!
Znów były milcząca biel sal
miałby żyć jedynie miesiąc.
Po pierwszym europiwie – świat
szpitalnych i łzy rodziny. W szpitalu
Lekarze niejednokrotnie wy-
się nieco przejaśnił. Ale, co to jedno
stwierdzono, że to przypadek nie ro-
pisywali pana Petra do domu,
piwo? Od jednego wulkanu loty od-
kujący nadziei i Pan Petro został…
by odszedł do Boga nie w
wołują, a mnie z Wackiem, pierwszy
kufel – do „lotu” prowokuje. Zamó-
wypisany do domu. Nie wolno mu
szpitalu, a w rodzinnym gro-
wiliśmy więc – następne. Na koszt
było nic dźwigać – nawet kubka her-
nie. Od tamtego okropnego
Wacka, bo po ostatnim „piwolocie”
baty – ani wstawać z łóżka. Pozo-
czasu minęło 20 lat. Wbrew
zarysowało się u mnie widmo kryzysu
stało tylko leżenie, wpatrywanie się
prognozom lekarskim, męż-
finansowego, a na kredyt pić się nie
w sufit i czekanie na śmierć. „Bolały
czyzna jest żywy i zdrowy.
da. Wacek ma zapasy z niedawnej,
Obecnie ataman zastępu pokuc-
mnie wątroba, płuca i żołądek –
ukrytej przed żoną i teściową, premii
kiego Siczy Halickiej Kozactwa Ukra-
tak bardzo, że właziłem pod łóżko.
– więc niech stawia czyli trwoni. Nie
ińskiego wygląda znacznie młodziej
Krzyczałem na rodzinę, ale nie
mogę przecież udawać Greka, bo tam
i setki razy żwawiej, niż jego rówie-
chciałem odchodzić z tego świata,
jest też teraz zapaść finansowa, gor-
śnicy. Jest dobrym gospodarzem,
– niechętnie wspomina tamte czasy
sza, bo w euro.
kochającym mężem, wspaniałym
pan Petro. – W wieku 50 lat jest za
Jeszcze na dobrze się nie rozga-
ojcem i najlepszym dziadkiem dla
daliśmy, a po drugim piwie ani śladu.
wcześnie na śmierć”. Mężczyzna
Przy trzecim – Wacek ożył. Nastąpiła
wnuków i prawnuków. Dobrze sobie
podjął decyzję o tym, że będzie się
erupcja erudycji i zaczął „pylić”.
radzi w niemałym gospodarstwie,
leczył sam. Nie wiedział jednak, jak
- No, to co? – prowokował – jest
interesuje się miejscowym życiem
to zrobić. Robił to, co kiedyś, gdzieś
nowa klęska światowa… Pyły!
politycznym, jeździ po Ukrainie z Ko-
słyszał od ludzi starszych. Zdrowia
- Są, będą bo były – oddaliłem
zakami, dziękuje Bogu i opowiada
nie miał, ale miał wiarę oraz ogrom-
zdawkowo prowokację.
o swym cudownym wyzdrowieniu
ną chęć do życia.
Żeby zrobić podłoże pod dalsze
tym, którzy utracili wiarę z powodu
Sąsiedzi patrzyli na kierowcę
piwa, czyli siłę nośną lotu – Wacek
choroby lub innych okoliczności.
Piotra z zaskoczeniem i przeraże-
jął rysować wydarzenia światowe.
„Nigdy bym nie opowiadał o
niem. Mówili, że się pasie, jak…
Polski nie ruszał, bo u nas wybory,
swych chorobach, leczeniu i popra-
krowa. Nazbiera koniczyny, bab-
więc mogą być też „polityczne” pyły.
Za wcześnie mówić, co się stanie,
wie zdrowia, mówi pan Petro, gościn-
ki lancetowatej, pokrzywy, perzu,
choć jest pewne, że Polska w zapylo-
nie otwierając drzwi do schludnego
trochę zgniecie dłońmi – i pcha do
nej Unii – liderem pozostanie. Wacek,
domu, – chcę jednak, żeby wszyscy
został przesunięty o dzień wcze-
nie myślał o paleniu. Ignorując kpiny
ust garściami. Potem każdego dnia
mimo zakazu lotów – poszedł „na ca-
wierzyli, iż istnieje Boża moc i siła,
śniej. Przed nim nasz bohater miał
szefów i mieszkańców wsi, chodził
chodził po wsi boso, biegał dookoła
łego”. Od Ameryki po Gruzję. Chin nie
i że żaden włos nie spadnie nam z
sen – śniło mu się, że wraz z samo-
do jedynej otwartej wówczas cer-
domu, trzymając w rękach po cegle
zaczepiał, bo to za wielki temat i żeby
głowy bez Jego świętej woli”.
chodem wpada do rzeki. Drzwi cię-
kwi, która była trzy wioski dalej.
– aby poczuć ich ciężar i chociaż
go omówić, trzeba by cysternę piwa
żarówki się otwarły i zaczął płynąć.
przez kilka minut nie myśleć
wypić. Jął przeto chwalić Amerykę
Uratował się dzięki cienkiej gałązce
o bólu. Polewał się też zimną
Bez nerki, ale z Bogiem
Pan Bóg wyciągnął
i Rosję za zmniejszenie arsenału gło-
Poniewierka Petra rozpoczęła
wierzbowej. Potem, nie wiadomo,
wodą. Zaczął być uważany za
dzieci spod kół
wic jądrowych.
się w dzieciństwie. Mężczyzna uro-
dlaczego, znalazł się na cmentarzu.
„Dłoń Boga-Ojca zawsze była
dziwaka. Niektórzy z lękiem pytali,
- No i co z tego? – zareplikowa-
dził się w wielodzietnej rodzinie.
Obejrzał się za siebie, a dookoła jest
w mojej”, – kontynuuje pan Petro –
czy aby z powodu chorób i długo-
łem. To, co zostawili wystarczy, by w
pył Ziemię obrócić.
Ojciec jego zaginął w czasie wojny,
sklepienie, a z tyłu – dół. Zobaczył
nawet nie wiem, czym sobie zasłu-
trwałego pobytu w szpitalu Petro nie
- Na razie – odgryzł się Wacek –
a cała rodzina została wywieziona
starca z długą brodą i poprosił go
żyłem na tę łaskę. On chronił mnie
postradał rozumu.
i bez atomu pył islandzki mamy i go
na Syberię. Żyli bardzo biednie.
o ratunek. Po chwili znalazł się Piotr
przed wieloma wypadkami”. Były
Po jakimś czasie Petro poczuł
wdychamy.
W dzieciństwie chłopczyk lubił jeź-
na polu, gdzie rosło żyto, a kłosy
sytuacje, kiedy sześcioro dzieci w
się lepiej. Zimna woda hamowała
Zbił mnie z pantałyku. W przełyku
dzić konno. Po jednym nieudanym
ścieliły się przed dziwnym starcem.
różnym czasie wyskakiwało przed
ból. Ostateczne wyzdrowienie na-
się suchość ozwała. Wacek zamówił
upadku nastąpiły kłopoty z nerkami.
„Widzisz ścieżkę – idź po niej i nie
maskę samochodu. Zawsze poja-
deszło zimą, w trakcie oblewania
jeszcze dwa piwa. Rozrzutny! Unię
Chłopak nie zwracał wtedy uwagi
oglądaj się za siebie!”, – powiedział
wiała się cudowna ręka, która chro-
się wodą ze źródła, które jest pół-
obaj skrytykowaliśmy – i za biurokra-
na ból. Dał się on we znaki podczas
starzec i… zniknął.
niła mężczyznę w chorobach i obra-
tora kilometra dalej od domu pana
cję, i za „nielotność” nad Europą.
służby w wojsku, wówczas Petro
Pan Tymczuk opowiedział o śnie
cała kierownicę. Sekunda – i oto
Tymczuka. W czasie siarczystych
Tylko Rosja „wsiegda wpieriedi”!
został z niego zwolniony ze względu
lekarzowi. Ten zdziwił się i po cichu
Petro widzi, jak z tyłu samochodu
mrozów mężczyzna nawet nie my-
Zakazy i pyły „olała” i bez szwanku –
na stan zdrowia. Po jakimś czasie,
zapytał Petra: „Pan wierzy w Boga?”
wybiega żywe i zdrowe dziecko.
ślał o tym, żeby się rozebrać, wtem
latała. I tak dolecieliśmy aż do Krymu.
Wacek choć „braci wschodnich” lubi,
kiedy Petro zaczął pracować jako
„Wierzę, mocno wierzę”, – odpowie-
„Jestem człowiekiem grzesznym,
poczuł nagle czyjąś niewidzialną
to zaczął ich szczypać.
kierowca, ożenił się i został ojcem
dział Piotr. „Niech pan się modli i ni-
bo dwukrotnie chciałem… zabić czło-
obecność i spokój. Przeżegnał się,
- Ukraina – rzucił jakby od nie-
dwu małych córek, jego nerka osią-
komu nie mówi o naszej rozmowie”,
wieka, – wyznaje pan Tymczuk, ale
wylał na siebie wodę i ujrzał biały
chcenia – jakoś „cienko przędzie”.
gnęła rozmiary głowy niemowlęcia.
– szeptem odparł lekarz. Operacja,
Bóg mnie nie opuścił. – Za pierwszym
słup z iskrami, które wylatywały w
Flota rosyjska, a nie „wrogie” NATO,
Trzeba było niezwłocznie ope-
trwająca cztery godziny, przebiegła
razem mogłem z łatwością zgnieść
niebo. Nasz bohater do tej pory
na Krymie przez ćwierć wieku dłużej
rować. Niestety, w szpitalu powiato-
pomyślnie. Leżąc na stole operacyj-
kołami faceta, który kiedyś pozbawił
nie wie, co to było. Do domu biegł,
niż miała być – będzie.
wym nie było szans na przeżycie po
nym, Petro usłyszał śpiew ptaków
chleba moją rodzinę, za drugim – pod
a raczej leciał jak na skrzydłach,
No, to już złośliwość, na którą
operacji. Tam nie mieli nawet nor-
i psalmy cerkiewne. „Bardzo chcia-
kołami miał się znaleźć milicjant, który
zapomniawszy o bólu, który mu tak
równie złośliwie odpowiedziałem: a
malnych narzędzi chirurgicznych!
łem zobaczyć, co to jest, ale nagle
w roku 1990 zerwał i wrzucił do rzeki
bardzo dotąd dokuczał.
kto gwarantował, że nowego ZSRR
Dobra operacja była możliwa tylko
oparłem się o białą ścianę i zo-
sztandar Ukrainy”. Za każdym razem
Od tamtej pory minęło 20 lat. Dziś
nie będzie? I to już był finał spotka-
w dużym mieście, ale Petro pomy-
baczyłem rękę, która odepchnęła
rozgniewany mieszkaniec Pokucia
Petro nawet nie wspomina o przeby-
nia, bo Wacek uznał to za akt wielce
nieprzyjazny. Sepleniąc już, czy to od
ślał, że trzeba spróbować. Bóle były
mnie od tego piękna. Nagły silny ból
czuł, jak niewidzialna ręka wymierza
tych chorobach, a nowe go omijają.
pyłów, czy też od piwa, stwierdził tyl-
już nie do zniesienia. „Wówczas po
przeszył całe ciało, poczułem, jak
mu… policzek i odstępował od złego
Wraz z żoną wychowali troje dzieci,
ko, powołując się na Radio Erywań,
prostu zdałem się na wolę Bożą, –
ktoś bije mnie po twarzy i ujrzałem
zamiaru. Teraz pan Petro nie może
mają sześcioro wnuków i pięcioro
że „na pytania o rolnictwie radzieckim
mówi pan Petro, ocierając niepro-
lekarza. Schylił się nade mną i krzy-
przestać dziękować Bogu za to, że
prawnuków. Najmłodszych pan Tym-
– odpowiadać nie będzie”.
szoną łzę. – W tamtych strasznych
czał z radością: „Żyje! I teraz będzie
uchował go przed złem. Niestety,
czuk uczy, jak się hartować. „Dla nich
Bar opuściliśmy w stanie „zapyle-
czasach ateistycznych nigdy nie
żył długo” – opowiada pan Petro.
znów nadeszły choroby.
warto żyć”, – uśmiecha się. Nieste-
nia”, po innych barach nie lataliśmy.
zapominałem o modlitwie”.
Po trzech tygodniach pobytu w
ty, syn pana Tymczuka już nie żyje,
Jak zakaz lotów, to zakaz. Prawo
Termin operacji wyznaczono na
szpitalu Petro Tymczuk schudł… 26
pan Petro mówi o tym z bólem, ale
zapukał do niego
przestrzegać trzeba. Ale od jutra,
Wigilię. Lekarz Wołodymyr Naumiak
kilogramów. Mężczyzna powoli wra-
spokojnie. Mówi, że na wszystko
Czarnobyl
gdzieś tam… wyskoczymy!
pomyślał, że tak nie wypada i nie
cał do życia. Za wszystko dziękował
Po raz drugi nieszczęście i cho-
wola Boża – trzeba się modlić za
Warszawa,
zechciał operować w święto. Zabieg
Bogu. Został abstynentem, nawet
roby przyszły do pana Petra, kiedy
zmarłego syna i żyć dalej.
25 kwietnia 2010 r.