img
18
31 sierpnia - 17 września 2010 * Kurier Galicyjski
Dwa lata temu, ukazała się piękna książka Tadeusza Olszańskiego – znanego dziennikarza, przyjaciela naszej
gazety, a przede wszystkim stanisławowiaka, choć opuścił to miejsce jako młody chłopiec – „Kres Kresów
– Stanisławów”. Mimo dodruków, daremnie szukać jej dziś w księgarniach. Wkrótce jednak w warszawskim
Wydawnictwie „Iskry” ukaże się jej druga część – „Stanisławów jednak żyje”.
Oddajmy głos autorowi:
Nie ma już Stanisławowa. Jest Iwano-frankiwsk. Z dziwną, sztuczną nawet dla Ukraińców, a dla nas Polaków
obco brzmiącą nazwą, w żaden sposób nie przylegającą do murów miasta, które kiedyś było Stanisławowem!
Tak zacząłem „Kresy Kresów – Stanisławów”, swoją pierwszą książkę o moim rodzinnym mieście.
Powtórzę, nie ma już Stanisławowa, ale ciągle są i żyją Stanisławowiacy! I to właśnie oni odezwali się po
ukazaniu książki o naszym rodzinnym mieście. Niezwykle szeroką falą. To od nich otrzymałem wprost niezliczo-
ną ilość listów, maili, telefonów. Nie tylko z Polski, od Przemyśla po Szczecin, ale i z całego świata. Z Australii,
Belgii, francji, Izraela, Kanady, Niemiec, Rosji, Szwajcarii, Stanów Zjednoczonych. Zewsząd, dokąd rzucił ich
los. Okazało się, że nazwę miasta można wymazać z mapy, ale nie sposób z pamięci. Wywożone na Sybir przez
Sowietów, rozstrzelane przez Niemców, mordowane przez UPA, wreszcie wysiedlone w ramach sztucznie na-
zwanej repatriacją akcji miasto wciąż żyje w sercach tysięcy tych, którzy przetrwali wszystkie przeciwności losu.
Także zgotowaną w czasie II wojny światowej zagładę, która zmieniła obraz ludności, pustosząc południowe
Kresy, nasz, polski, tolerancyjny wobec wszystkich żyjących tam narodowości Stanisławów. Przestał być Pol-
ską, ale przecież ma polską historię i tego faktu, przeszłości, nic nie zmieni.
To dla nich, Stanisławowiaków, spisałem swoje wspomnienia z wczesnej młodości, z polskiego i wojen-
nego Stanisławowa. Bardzo osobiste. I w odpowiedzi na ów niespodziewanie szeroki odzew przystąpiłem do
napisania niejako dalszego ciągu „Kresu Kresów”. W oparciu o relacje świadków, o częściowo lub wcale nie-
znane mi zdarzenia oraz dzięki dotarciu do wskazanych źródeł. Bo na szczęście ani miasta, które dziś ma inną
nazwę, ani przeszłości nie sposób przekreślić, usunąć. Z pamięci, a zwłaszcza serc. Więc Stanisławów żyje.
Poniżej, za zgodą autora drukujemy jeden z rozdziałów niewydanej jeszcze książki „Stanisławów jednak żyje”.
piŁsudski W staNisŁaWoWie
TADeUSZ OLSZAńSKI
Z tych żałobnych dni zapamiętałem
przed wybuchem wojny. W 1913 roku
Miałem zaledwie 6 lat, by-
dwa wydarzenia. Mama zabrała mnie
gorliwie nadzorował ćwiczenia swoje-
łem dzieciakiem, ale miałem już
na uroczystą mszę żałobną do Kościoła
go przyszłego legionu, a Stanisławów
wojskową czapkę. Ułańską ro-
Farnego. Przed głównym ołtarzem stał
oraz Stryj, po Krakowie i Lwowie, był
gatywkę z niebieskim otokiem,
katafalk, a przy nim straż honorowa z
trzecim okręgiem skupiającym naj-
którą dostałem w prezencie na
wszystkich garnizonowych pułków. Po
więcej patriotycznej młodzieży. Ślad
urodziny. Takie czapki szyto na
mszy ustawiła się ogromna kolejka do
po tych wizytacjach szybko zaginął w
specjalne zamówienie i był to
symbolicznej trumny, wszyscy składali
porównaniu ze znacznie ważniejszymi
drogi prezent. Miałem też ułań-
kwiaty i za chwilę katafalk zamienił
wydarzeniami, walkami i bitwami, które
skie czako z czasów Wielkie-
się w olbrzymi kwiecisty kopiec. Kilka
doprowadziły do odzyskania niepodle-
go Księstwa Warszawskiego
dni później znów matka zabrała mnie
głości. Leszkowi Wierzejskiemu udało
i dziecięcą szabelkę, ale to były
na dworzec kolejowy, aby zobaczyć
się wszakże odnaleźć przypomnienie
zabawki. A ułańska rogatywka
przejeżdżającą przez Stanisławów
jednej z takich wizytacji, opublikowa-
była prawdziwa i byłem z niej
honorową kompanię rumuńskiego
nych w 1938 roku na łamach „Kuriera
niesłychanie dumny, bo jak
wojska, która udawała się do Krakowa,
Stanisławowskiego”.
większość polskich dzieci w
aby uświetnić pogrzeb marszałka. Na
Z tej relacji niedwuznacznie wy-
moim wieku marzyłem o tym,
dworcu były tłumy, a na mostek, który
nikało, że Józef Piłsudski wraz ze
że jak dorosnę, to zostanę
przebiegał nad peronami wchodziło się
swoim szefem sztabu Kazimierzem
żołnierzem.
za specjalnymi zezwoleniami. Mama
Nie bez wpływu na ten nasz dziecię-
Sosnkowskim 16 listopada 1913 roku
miała taki bilecik i z góry zobaczyłem
cy patriotyzm pozostawał fakt, że Sta-
zupełnie niespodziewanie pojawił się
siedzących w rozsuniętych drzwiach
nisławów był garnizonowym miastem.
w Stanisławowie. I jako Komendant
wagonów towarowych, rumuńskich
Polskiego wojska było na każdym
Główny Związku Strzelców z miejsca
wojaków, w oliwkowych mundurach
kroku mnóstwo, a tradycyjne defilady
zarządził mobilizację całego stanu
i kapeluszach z kolorowymi piórami,
w dniach 3 maja oraz 11 listopada były
Obozu Niepodległościowego łącznie
ale bez butów, machających bosymi
bardzo ważnymi i pięknymi wydarze-
z rezerwą.
stopami. Oficerowie, którzy wysiedli
niami. Czytać i liczyć jeszcze nie umia-
W Stanisawowie doszło też do słyn-
z salonki zaraz za parowozem i prze-
łem, a już wiedziałem, że granatowe
nego spotkania z Petlurą. W sprawie
chadzali się po peronie, mieli nie tylko
otoki na czapkach to piechota, czarne
zawarcia sojuszu z państwem polskim
jeszcze bardziej eleganckie mundury,
to artyleria, a niebieskie to nasz uko-
nie było po stronie ukraińskiej jedności,
ale i wysokie buty z cholewami. Tak
chany, stacjonujący w Stanisławowie 6
bo uzależniali współpracę z Polską
wyglansowane, że odbijało się w nich
pułk ułanów kaniowskich! Najważniej-
od uznania ich prawa do Zachodniej
słońce. Naprzód na peron wniesiono
szy wszakże w całym naszym wojsku
Galicji, włącznie ze Lwowem. Tylko
kocioł ze strawą i kosze z chlebem,
i w ogóle w Polsce był marszałek Józef
Petlura zdawał sobie sprawę, że sojusz
Tadeusz Olszański
a zaraz potem pudełka z butami oraz
Piłsudski, bo to on wywalczył dla nas
z Polską jest ostatnią szansą na ura-
onucami dla Rumunów. Szybko owijali
niepodległość. W dodatku był dla mnie
Wrocławski Klub „Stanisławów” cenna
towanie politycznej egzystencji i stwo-
zresztą opiekował się Lesiem, bo często
nogi i wciągali buty i dopiero wtedy
jedynym autentycznym „Dziadkiem”,
książka „Stanisławów Gród Rewery” ,
rzenie własnego państwa. I dlatego
chorował. Lesio widząc mój zachwyt
pociąg odjechał. Nie sposób było tego
który spod krzaczastych brwi dobrotliwie
która przełamała panujące wokół dzie-
po rokowaniach przeprowadzonych w
znaczkamizPiłsudskim,wspaniałomyśl-
zapomnieć!
na mnie spoglądał z wielu portretów. Nie
jów naszego miasta milczenie.
Warszawie i Winnicy, w kwietniu 1920
nie ofiarował mi kilka żałobnych znacz-
Rok później, już w szkole, jeden
miałem bowiem dziadków ani ze strony
W tym zbiorze też znalazł się tekst
roku w imieniu Ukraińskiej Republiki
ków i od tego momentu i ja zacząłem je
z moich kolegów, Leszek Wierzejski,
ojca, ani matki, bo wcześniej poumierali.
o związkach marszałka Józefa Piłsud-
Ludowej podpisał traktat, zrzekający
zbierać. Dla Leszka natomiast bodaj ta
pokazał mi swój zbiór polskich znacz-
Gdy więc 12 maja 1935 roku umarł nasz
skiego ze Stanisławowem. O co nie było
się pretensji do Wschodniej Galicji
filatelistyczna pasja zapoczątkowała
ków, a w nim blok żałobny wydany dla
marszałek płakałem rzewnymi łzami.
łatwo, bo Piłsudski w czasie austriac-
i Wołynia. Granica Polski została wy-
zainteresowanie się historią. To prze-
uczczenia pamięci marszałka Piłsud-
Nie ja jeden, bo starsi również ocierali
kiego zaboru oficjalnie tylko dwa razy
tyczona na linii rzeki Zbrucz I zaraz po-
cież on po wojnie i wylądowaniu we Wro-
skiego. Były to znaczki z czarnymi
łzy. Nawet mój ojciec, choć nie był wcale
przyjechał do Stanisławowa, o czym
tem nastąpiła ofensywa połączonych
cławiu zrobił tam doktorat z historii i jako
obramowaniami i ząbkami. Z Lesiem
piłsudczykiem, o czym zresztą dowie-
wspomniałem w pierwszym rozdziale.
polskich i ukraińskich wojsk, w wyniku
pierwszy zaczął publikować na łamach
znałem się i bawiłem od dawna, ponie-
działem się nieco później, bo w wieku
Nieoficjalnie wizytował swoich strzelców
której 7 maja zdobyto Kijów! Petlura
„Tygodnika Powszechnego” liczące
waż jego rodzice byli pacjentami mego
6 lat nie docierały do mnie przecież
znacznie częściej, co najmniej kilka,
jednak nie zyskał poparcia ludności
się artykuły o historii Stanisławowa. Aż
ojca i przyjaźnili się z nami. Mój ojciec
rozmaite polityczne różnice.
jeśli nie kilkanaście razy. Zwłaszcza
Ukrainy. Kraj był rozbity przez rewolu-
zebrała się wydana w 1993 roku przez