16
Biała gorączka” we Lwowie
kurier galicyjski *30 marca–12 kwietnia 2012 nr 6 (154)* www.kuriergalicyjski.com
reporter powinien
poznawać świat wszystkimi zmysłami
W marcu na Ukrainie zaprezentowano książkę Jacka Hugo-Badera pt. „Biała Gorączka” w przekładzie na
język ukraiński Ostapa Slywyńskiego. Jest to zbiór reportaży ze świata marginesu społecznego byłego
Związku Radzieckiego, m.in.: Moskwy, azjatyckiej części Rosji, Donbasu, Krymu, Naddniestrza. Z miłośni-
kami literatury faktu reportażysta Gazety Wyborczej spotkał się w Kijowie, Doniecku i we Lwowie.
zawodzie. Szczęście musi ci poma-
JULIA ŁOKIETKO
gać. Jak reporter kogoś szuka, to
tekst i zdjęcia
musi go znaleźć. To nie jest prze-
znaczenie albo szczęście, które
Jest to książka, której
przychodzi do Ciebie z kosmosu.
nie można czytać i której
Szczęście jest wypadkową nakładu
nie można nie czytać
pracy i determinacji.
„Usłyszałem to od swej znajomej,
Od 20 lat jeżdżę do Rosji i na-
chyba jednej z pierwszych czytelni-
prawdę wcale nie jest łatwo mnie
czek ukraińskiego tekstu, – opowiada
zaskoczyć. W życiu widziałem już
Ostap Slywyński, ukraiński poeta,
prawie wszystko. W podróży jednak
tłumacz i krytyk literacki. – Bardzo
każda chwila cię zadziwia. Strasznie
ciężko mi było zacząć tłumaczyć
łatwo się zaprzyjaźniam i to jest dla
„Białą Gorączkę”, zmusić się do wej-
mnie największą zapłatą w tym za-
ścia w ten świat. Świat ciężki i pełen
wodzie. Uwielbiam poznawać ludzi.
zła. Zła, które nie jest po prostu nie-
To bardzo boleśnie zabrzmi – nasze
obecnością dobra. Zła, które rzeczy-
znajomości są bardzo intensywne,
wiście w świecie istnieje. Zło rozlewa
ale bardzo krótkotrwałe. Czytelnicy
się po tej książce i przenika w życie
widzą moją bliskość z bohaterami
prawie wszystkich jej bohaterów. Kie-
– ludźmi, których spotykam. Pytają,
dy już tam jesteś, ciężko jest wrócić
czy nie jest mi żal. To rzeczywiście
do siebie. Jak już wciągnąłem się w
wygląda jak nieudane małżeństwo
przekład, ciężko mi było nawet po
– wykorzystasz i porzucasz. To jest
prostu pójść na spacer. Jest to bardzo
wpisane w zawód. Co się zdążę w
potrzebne, chociażby po to, by prze-
kimś zakochać, to już muszę go
wietrzyć myśli. Książka wymaga tego
opuścić. Ale za to nasze znajomo-
od czytelnika. Jest bardzo nasycona,
ści są takie intensywne, że można
przepełniona głębokim tragizmem”.
nożem kroić.
„Jest to opis postsowieckiej rze-
czywistości w perspektywy osoby z
Zachodu, człowieka zdolnego pojąć
Jedną z taktyk reporterskich,
to wszystko ponieważ sam już coś
jakie praktykuje
podobnego doświadczył, – komen-
Jacek Hugo-Bader,
tuje „Białą Gorączkę” Hugo-Bader.
jest reportaż wcieleniowy
Nie jest łatwe uprawianie tego
– Jest to opowieść o Rosji, której
gatunku reportażu. Przestajesz być
Rosjanie wolą nie znać. Książka nie
sobą, wchodzisz w cudzą skórę, je-
została przetłumaczona na język
steś kimś innym. Wielu dziennikarzy
rosyjski, choć miałem taką umowę
Jacek Hugo-Bader we Lwowie
nie szanuje tego gatunku. Uważa, że
z wydawnictwem „Komsomolska
jest robiony dla hecy, że reporter sta-
Prawda”. Jednak ktoś przetłumaczył
elementy posiadające bardzo waż-
ra się siebie lansować. Oczywiście,
na język rosyjski i puścił w sieci tekst
daniem jest słuchanie i pomaganie
wstania książki zrodziła się 9 marca,
ne znaczenie dydaktyczne, zwłasz-
tak byłoby, gdyby ktoś zajmował się
„Bomżycha”, który ukazał się wcze-
bohaterowi, żeby mu się lekko mó-
ok. godz. 13:00. Dokładnie wtedy, kie-
cza dla początkujących dzienni-
tylko tym, ale to jest niemożliwe.
śniej w Gazecie Wyborczej. Mnóstwo
wiło, a ja zrobiłem wszystko, by mu
dy się urodziłem.
karzy. Było to zarazem omówienie
Pracowałem wcieleniowo może
ludzi go przeczytało. „Dlaczego zają-
było trudno. Wygarnąłem mu cały żal
Pomyślałem, że zrobię sobie
fenomenu, jakim jest reportaż.
pięć razy w swoim życiu. Z przyjem-
łeś się tym tematem? Przecież je-
zasranej młodości, zasranej historii,
prezent urodzinowy – przejadę szla-
nością trzy razy wcielałem się w rolę
chałem z Moskwy do Berlina i przez
którą miałem za plecami – swojej wła-
kiem bohaterów tej książki i zobaczę
bezdomnego – dwa razy w Polsce,
okno pociągu zobaczyłem na Dwor-
snej, moich rodziców, dziadków, tego
na ile autorom udało się przewidzieć
Pierwsza wizyta w Rosji.
raz w Moskwie. W Polsce zrobiłem
cu Centralnym w Warszawie takich
wszystkiego, co w Polsce się stało
przyszłość. Mieli podróżować kosmo-
Materiał o Michaile
to bardzo radykalnie, tzn. na miesiąc
bomżów, że miałbyś co robić przez
po wojnie. Ale kogo to naprawdę ob-
lotami... Wymyśliłem sobie, że powi-
Kałasznikowie i grzech
poszedłem w miasto zupełnie bez
dziesięć lat. Dlaczego poniewierasz
chodzi? Przecież tego w tekście na-
nienem podróżować tak, jak obecnie
śmiertelny reportera
To było bardzo traumatyczne
niczego. Jedyne co miałem, to dykta-
naszą rosyjską ojczyznę?” – pisał
wet nie było. Po co to zrobiłem? Bez
podróżuje się po Rosji. Kupiłem w
przeżycie. Był rok `93. Skończyłem
fon, bo mam dziurawą głowę i muszę
jeden z uczestników dyskusji. Wie-
sensu, naprawdę. Wyrzucił mnie po
Moskwie „UAZika” i postanowiłem
PRL-owską szkołę, w której język
wszystko notować.
szali na mnie psy tylko dlatego, że
dwóch godzinach. A ten człowiek jest
nim przejechać kraj do Władywostoku,
rosyjski był przedmiotem obowiąz-
Reporter powinien poznawać
się zająłem tym tematem. Dlatego,
żywą historią. Mogłem z nim siedzieć
ruchem konika szachowego, po tema-
kowym. Paradoksalnie – im bardziej
świat wszelkimi możliwymi zmysłami.
że tak strasznie naturalistycznie to
dwa tygodnie i on miałby co mówić.
tach, które już miałem wymyślone.
nas go uczyli, tym mniej go znaliśmy.
Poza tym, że słucha, patrzy, to też
opisałem. No bo inaczej się nie da.
Zmarnowałem temat, chociaż w pra-
Później wszystko rodziło się
Później uczyłem się języka rosyj-
powinien spróbować na własnej skó-
Rosjanie doskonale znają prawdę
cy nikt tego nie zauważył. Wszyscy
samo. Główny temat, czyli reportaż
skiego żyjąc wśród Rosjan – błyska-
rze jak to smakuje. Jak to jest, kiedy
o sobie. Nie chcą żeby Polak o tym
mi gratulowali, że dopadłem takiego
pt. „Biała Gorączka”, wpadł mi w ręce
wicznie wchodzi do głowy. Wtedy
zjesz tylko tyle, ile uda ci się wyże-
pisał. Niech by jeszcze Amerykanin
człowieka i go odpytałem. Ale w du-
przypadkowo. W Moskwie spotkałem
fatalnie mówiłem po rosyjsku, a Ka-
brać? A ile ci się uda wyżebrać? Kto
pisał. No Niemiec niech pisze. Ale nie
szę mu nie zajrzałem!
kobietę, która w cztery minuty opo-
łasznikow „głuchy jak pień”. Nasza
ci lepiej powie, jak sam nie spróbu-
Polak, albo nie Estończyk, a Gruzin
wiedziała mi swoją historię. Czasami
rozmowa trwała bardzo krótko. To
jesz? Każdy może cię okłamać. Wy-
– to już na pewno nie, z pewnością
reporter musi szybko chwytać i oce-
Reporter, który nie ma
była straszna rozmowa nie tylko dla-
daje nam się, że bezdomni to lenie
Ukrainiec też nie. Uwielbiam Rosjan,
niać materiał. Błyskawicznie posta-
szczęścia, nie ma czego
tego, że nie mogliśmy się dogadać.
i nieroby. Nie wyobrażacie sobie jak
ale to są ludzie, którzy całe życie żyli
nowiłem, że za parę miesięcy pojadę
szukać w zawodzie
Miałem pytania wypisane na kartce,
ciężkie jest życie bezdomnego, jak
w wielkim mocarstwie i którzy uważa-
Pewnego razu wpadł mi do rąk
do niej te kilka tysięcy kilometrów
okropne. Popełniłem szereg błędów
ciężką jest praca żebraka, jak zimne
ją, że rozmiar ma znaczenie. Co wol-
„Reportaż z XXI wieku”. Dziennika-
na Sybir. „Ty wiesz ilu ludzi mi już to
psychologicznych. To był pierwszy
są płyty chodnikowe, na których sie-
no wielkiemu, małemu nie wolno”.
rze rosyjskiego pisma „Komsomol-
obiecało, a żaden nie przyjechał?” –
Rosjanin, z którym rozmawiałem
dzisz. Jak to jest z zapachem, kiedy
ska Prawda” opisują w tej książce
powiedziała. No, a ja przyjechałem
w życiu. Pierwszy okupant, który
nie myjesz się przez miesiąc? Czy
Spotkanie z Hugo-Baderem oka-
jak będzie wyglądał Związek Ra-
i powstał tekst. Bardzo ważne, by re-
wpadł w moje ręce. Musiałem go ro-
można go znieść? Przecież to jest
zało się prawdziwym wykładem ze
dziecki za 50 lat. Dzieło powstało w
porter miał szczęście. Moja szefowa
zerwać na strzępy i tak też zrobiłem.
nie do wytrzymania, przecież po mie-
sztuki reportażu. Prezentując książ-
1957 r. Jak pojechałem do Moskwy,
w dziale reportażu Gazety Wyborczej
No a to oczywiście jest grzechem
siącu człowiek śmierdzi. W pewnym
kę, opowiadając o swej pracy, pol-
zacząłem badać tę sprawę. Okazało
powiedziała, że reporter, który nie ma
śmiertelnym reportera. Naszym za-
momencie po prostu przestajesz
ski dziennikarz wplatał w legendę
się, że prawdopodobnie idea po-
szczęścia, nie ma czego szukać w