24
Po polskich tropach
16–29 listopada 2012 nr 21 (169) * Kurier galicyjski * www.kuriergalicyjski.com
Nad północną Dźwiną
W maju ubiegłego roku na daleką północ Rosji wyruszyła kolejna wyprawa – tym razem harcerska. Oprócz
mojej skromnej osoby współtowarzyszami podróży zostali dwaj zaprawieni w „bojach na wschodzie”
instruktorzy harcerscy – „Mojżesz” i „Kanalia”.
Wiera Szyrokaja (pierwsza od lewej), lata 40. XX w.
opowiedzieć swojej historii. Pola-
cmentarz, jednak wielogodzinne
ków przebywających na zesłaniu
poszukiwania nie dają żadnych
doskonale pamięta za to urodzona
rezultatów. W drodze powrotnej do
1924 r. Wiera Josipowna Szyrokaja,
Ust-Piniegi zajeżdżamy w okolice
która pracowała razem z Polakami
dawnej cegielni. Na funkcjonującym
w Wardzie i Ust-Piniedze.
do dziś dnia cmentarzu Andriej
Leśniczy Mikołaj (drugi od lewej) pokazuje drewniany słup z lat 40. wyznaczający sektory
„Tu u nas, w Ust-Piniedze była
wskazuje nam miejsce, gdzie cho-
lasu
stołówka i w niej był punkt przesie-
wano zmarłych zesłańców oraz
dleńczy w którym rozdzielano, kto
pensjonariuszy funkcjonującego
tutaj, kto jeszcze dalej. Początkowo
od czasów wojny domu starców.
część naszych, najczęściej pozosta-
próbowała jej przekazać swoje
ADAM „KACZOR”
mieszkałam na Wardzie, ale potem
Kilkadziesiąt ziemnych kopczyków,
jących jedną nogą po tamtej stronie
najnowsze ustalenia:
KACZYŃSKI
przesiedlili mnie tu, do Ust Piniegi
lepiej lub gorzej zachowanych.
- Paliaki!
trzeźwości, rozmówców brana na
Dotarcie do Archangielska nie
– a na Wardzie sami Polacy zo-
Dziś już nie da rady stwierdzić,
- Szto?
poważnie...
przysporzyło większych problemów,
stali. Z głodu psy jedli. Kiedyś nas
gdzie spoczywają Polacy, a gdzie
- Paliaki!!
Po kilku godzinach oczekiwania
choć przeloty wysłużonymi Tupole-
razem do lasu wysłali, podjeżdża-
miejscowi staruszkowie, którzy na
- e?
na maleńkim przystanku, udało
wami i Antkami na długo pozostają
my do baraków, leżą dwa konie-
skutek wojny i represji pozostali
- Paaaliaaaki!!!
nam się złapać busika jadącego
w pamięci… Na miejscu luksusowy
źrebaki zdechłe. Zaraz je porąbali,
bez opieki.
- A!, a co tu robić będą – tajgę
z rejonowych Chołmogor w kie-
hotelik z wyjątkowo nowocze-
ugotowali, jednego zjedli, drugi
Dzięki wsparciu ze strony An-
rąbać, czy drogę budować?
runku Ust-Piniegi. Kilkadziesiąt
snym i ekskluzywnym prysznicem.
został. Nam też odrąbali mięsa.
drieja, odwiedzamy najstarszych
Po około 10 minutach prom dobi-
minut jazdy polnymi drogami i już
W kwestii łazienek w rosyjskich
Tam kierowniczką gospodarstwa
mieszkańców oraz miejscową
ja do wschodniego brzegu Dźwiny.
prawie jesteśmy na miejscu. Od
hotelach już wiele widziałem, ale
była kobieta, potem dostała karę
szkołę, w której w izbie pamięci
Wszystko się zgadza – i miejsce,
wsi oddziela nas jedynie Północna
tym razem zaskoczenie było pełne.
za to, że zjedli te konie. Biedni byli,
zachowała się niepozorna delikatnie
i napis na czapeczce. W pierwszej
Dźwina, która w tym miejscu ma ok.
Kabina oprócz biczów wodnych,
głodowali tak jak i my. Chodzili na
wyszywana bluzeczka, ofiarowana
kolejności jedziemy do położonego
kilometra szerokości. Na szczęście
dysz do masażu i rozmaitych opcji
drugą stronę rzeki do wsi i wymie-
przez jedną z miejscowych babu-
o kilka kilometrów dalej posiołka
prom już czeka. Szybki telefon na
płukania posiadała również radio,
niali swoje rzeczy na jedzenie. Za
szek. Według relacji, otrzymała ją
Rożowo, położonego pomiędzy
drugi brzeg – do naszego przewod-
które z nieznanych przyczyn uległo
pracę dawali sprawki na manufak-
od swojej polskiej koleżanki tuż
urwistym brzegiem Piniegi a grun-
nika. Krótka rozmowa, zaraz ma po
awarii… Dalszy ciąg wyjazdu na
tutrę (kartki na zakup niezbędnych
przed jej wyjazdem ze zsyłki. Wśród
tową drogą, wybudowaną już po
nas podejść, poznać go łatwo, bo
szczęście przebiegał już normalnie,
rzeczy)i wymieniali to na jedzenie
staruszków spotykamy ponad 90-
wojnie przez zesłanych Estończy-
jako jedyny we wsi ma czapeczkę
tzn. z zastosowaniem tradycyjnych
za rzeką, bo tam kołchoz był i mieli
letniego dziadka, który w 1942 r. do-
ków. Rożowo jest dziś „posiołkiem
z napisem „Batia”. Odbijamy od
metod kąpieli i nocowania. Ran-
swoje ogródki, żyli dostatnio.
stał się do niewoli pod Stalingradem,
dacznego typu”, niezamieszkałym w
brzegu. Wśród kilkunastu pasaże-
kiem następnego dnia od naszej
Na Wardzie i klub był, i bania,
uciekł z transportu jeńców i dołączył
okresie zimy. Oryginalnych budyn-
rów znalazły się także miejscowe
ulubionej szefowej archangielskiej
a teraz wszystko zniszczone. Ba-
do legendarnego oddziału partyzan-
ków z epoki już nie ma. Pozostały
babuszki. Pojawienie się trzech
polonii dostaliśmy bilety na auto-
raki duże były, w jednym końcu
tów ukrywającego się w odeskich
jedynie fundamenty szkoły oraz
dziwnie wyglądających młodych
bus, dokładną instrukcję na którym
mężczyźni, w drugim kobiety. Był
katakumbach. Jego kolega-weteran,
rząd rosnących przed nią topoli.
ludzi nie mogło ujść ich uwadze. Po
kilometrze trasy mamy wysiąść, jak
jeszcze taki przypadek, że jedna
mieszkający kilka domów dalej był
Jedynie skaliste brzegi Piniegi,
krótkim plotkarskim śledztwie jedna
łapać kolejne środki transportu i do
nasza kobieta, sprzedawczyni
pierwszym sowieckim motocyklistą,
którą spławiano ścięte przez katorż-
z nich ustaliła, iż niespodziewanymi
kogo zadzwonić jak już uda nam
zapytała się Polaka: pan, ile pan
który wjechał do Wiednia. Niestety
ników drewno nie uległy zmianie. W
gośćmi są Polacy. Przekrzykując
się dotrzeć w zaplanowane miejsce.
chleba zjesz, a „kierpicz” (cegłę –
zmarł już kilka lat temu i nie zdążył
pobliżu posiołka miał być podobno
ryk silnika i głuchotę swej koleżanki
Rozpoczynało się to co każdy po-
potoczna nazwa bochenka chleba
dróżnik lubi najbardziej – wyprawa
– przyp. autor.) zjesz? Sprzedaw-
w nieznane.
czyni mu przyniosła i on zjadł, i od
Kilkadziesiąt kilometrów za
razu do toalety. I bała się, że okar-
Archangielskiem nasze wojskowe
miła go, że biedak jeszcze umrze
mundury przestały zwracać na sie-
z jej winy…
bie uwagę, gdyż większość miejsco-
Tutaj u nas w stolarni pracował
wych mużyków na co dzień chadza
Polak, ale nazwiska nie pamiętam.
w łachach z demobilu. Jedynie duże
Dużo ich było na Wardzie, prawie
plecaki i moja rogatywka wyraźnie
każdego dnia kogoś chowali. Na
dawały znać, że jesteśmy jacyś inni.
Zarii też mieszkali, pracowali głów-
Wedle miejscowych, to pewnie jacyś
nie przy spławie. Taką koleżankę
geolodzy, topografowie lub w najlep-
miałam, nazywała się Marysia Kot.
szym razie studenci „podpadziochy”,
Potem razem z nimi na budowie
zesłani kaprysem dziekana na
pracowałam, budowaliśmy taki pię-
jakąś karną praktykę… Ewentualnie
trowy dom naprzeciw sklepu. Jeden
szpiony, bo nikt dobrowolnie na takie
z Polaków był na pewno jakimś
zadupia nie przyjeżdża. Zwłaszcza
funkcjonariuszem, w szynelu cho-
ta ostatnia teoria była szczególnie
dził, panie kapitanie do niego mówi-
popularna i co gorsza przez sporą
li. Nazwisk niestety nie pamiętam.
W wielu miejscowościach prom jest jedynym połączeniem ze światem